Ns Novelties U-phoria i Blush Impressions N1 – te dwie zabawki to obecnie moje ulubione wibratory do dręczenia uległych. Głęboko penetrujące, intensywne wibracje, brak “słabych” poziomów – to jest to, co do edgingu lubię najbardziej. Ta recenzja Was o tym przekona.
U-phoria jest zabawką unisexową Jednak najwięcej przyjemności mam z używania jej na penisach uległych. Wibrującymi odnogami można wodzić wzdłuż trzonu, okalać główkę, drażnić jądra. Są cudownie giętkie i mogę je ustawić w takiej pozycji, w jakiej potrzebuję. W połączeniu z zakazem dochodzenia, U-phoria potrafi na sesji uzbierać więcej błagań o litość niż moje floggery.
Natomiast Impressions No1 jest wibrującym dildem o dosyć szerokim zastosowaniu. Choć kupiłam je głównie z myślą o używaniu wewnętrznie, to okazało się, że jest świetne również na zewnątrz. Umiejscowiony w główce zabawki silnik wibruje intensywnie od pierwszego poziomu, a zabawka ma ich pięć. W przeciwieństwie do U-phorii tu zastosowano bardzo gęsty i sztywny silikon. Trzon zabawki jest mało giętki, łatwo można przyłożyć nacisk tam, gdzie potrzebujemy, nieważne, czy jest to punkt G, prostata czy żołądź łechtaczki.
Mimo że przyciski są małe, to są łatwe w użyciu a symbole dobrze widoczne. Jeden z nich to włącznik/wyłącznik, a drugi służy do przełączania między poziomami. Używając U-phorii nie doświadczyłam problemów z niechcianą, przypadkową zmianą biegów. Po części dzieje się tak ze względu na umieszczenie panelu sterowania w odpowiednim miejscu, ale przede wszystkim dlatego, że guziczki mają odpowiednią wrażliwość. Zabawka ma trzy poziomy jednostajnych wibracji i trzy tryby. Zwykle unikam korzystania z wibracji innych niż stałe, i bardzo nie lubię, kiedy próbując ustawić największą moc “wpadam w tryby”. Tu na szczęście nie ma za dużo “przewijania”, żeby powrócić do preferowanych przeze mnie ustawień. Dodatkowo panel podświetlany jest diodą, której intensywność świecenia odpowiada ustawionym w danej chwili wibracjom.
Kontrola Impressions też odbywa się dwoma przyciskami. Nawet przy zgaszonym świetle widać, który jest który. Też mamy tu włącznik/wyłącznik i zmianę biegów, z tą różnicą, że ten pierwszy tylko wprawia zabawkę w tryb gotowości i trzeba użyć też drugiego, żeby silnik wystartował. Niestety umiejscowienie przycisków sprawia pewien problem – uniemożliwiają one głębszą penetrację – “używalne” jest tylko 12 cm długości. Rozwiązaniem mogłaby być blokada, wtedy możnaby w pełni wykorzystać możliwości tej zabawki jako gadżetu do penetracji analnej.
Dużą zaletą U-phorii jest jej pojemna bateria – jedno ładowanie starcza mi na kilka sesji. Akumulator Impressions nie jest aż tak wydajny, ale w nadal starcza na jedną, maksymalnie dwie sesje zależnie od czasu użycia.
Jak na tak mocne wibracje obie zabawki są bardzo ciche. Oczywiście, słychać je, ale nie przez zamknięte drzwi.
Co do dodatkowych funkcji, to przyssawka Impressions nie należy do najmocniejszych – trzyma się tylko bardzo gładkich powierzchni, jak na przykład kafelki, dlatego jeszcze bardziej cieszy mnie to, że obie zabawki są w pełni wododporne.
Bardzo polecam obie zabawki – są to dobre produkty w rozsądnych cenach. Testowałam je długo i intensywnie i z tego co zaobserwowałam, będą mi służyć przez dłuższy czas. O ile nie dopadnie ich mój silikono-żerny kot.